|
|||
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. My, jako administratorzy strony, nie ponosimy odpowiedzialności za treść opinii komentujących. Masz prawo komentować, wyrażać swoją opinię oraz dyskutować i nie zgadzać się z czyjąś opinią. Nie masz natomiast prawa używać wulgaryzmów oraz obrażać innych osób.
Zbigniew Masternak
4. W KRAINIE LATAJĄCYCH SCYZORYKÓW
Z OKS-u Opatów trafiłem do Korony Kielce. W tamtych czasach Korona była klubem w Górach Świętokrzyskich klubem legendarnym, mimo że cały czas balansowała na krawędzi II i III ligi, z wskazaniem na III. I nawet jak teraz gra w Ekstraklasie, nic nie przebije dawnej popularności kieleckiej drużyny. Były to czasy, kiedy Korona miała groźnego rywala – Błękitnych Kielce, klub nielubiany, bo policyjny. Droga w górę Korony zaczęła się właśnie od niespodziewanej fuzji obu drużyn, między którymi panowała wielka wrogość. To tak jakby połączyły się Wisła z Cracovią albo Widzew z ŁKS-em – chociaż na dobrą sprawę może to byłoby jakieś rozwiązanie, zwłaszcza w tym drugim przypadku, gdy oba kluby mają kłopoty finansowe? Może Łodzi po prostu nie stać na dwie duże drużyny piłkarskie? Z pewnością na dwie silne drużyny nie było stać Kielc. Jednak fuzja z Błękitnymi nie wiele wniosła – polegała tak naprawdę na transferze zawodników z policyjnego klubu do Korony i to wszystko. A nie było tam zbytnio z czego wybierać.
Wysłannicy Korony zainteresowali się mną po jednym z meczów towarzyskich. Nie proponowali wielkich pieniędzy, praktycznie miałem tam grać za bułkę z mortadelą (szynka była wówczas rarytasem), ale zgodziłem się tam przenieść, bo Korona, mimo że wówczas podupadła, to jednak była legenda. KSZO było budowane za pieniądze huty, gardzono tym zespołem w terenie. Nie przeniosłem się jednak do Kielc do szkoły, bo byłem w ostatniej klasie liceum, a nie chciałem zmieniać ogólniaka przed maturą. W końcu byłem prymusem. I to był chyba moment decydujący o tym, że nie zrobiłem takiej kariery piłkarskiej jak mogłem. To był dla mnie trudny czas. Wstawałem o 5 rano, żeby dojechać do liceum do Opatowa 20 km autobusem na 7.00. Potem do 15 w szkole i jechałem 64 km do Kielc. O 18.00 trening. 0 21.00 wsiadałem w autobus powrotny. O 23 byłem w domu. I tak przez rok, za... Nieźle mi szło, ale byłem przemęczony. Do tego przyplątały się kontuzje, zwłaszcza naderwanie ścięgien podkolanowych. Kielce były wtedy zabiedzonym miastem, mocno podupadłym. Nie było nawet za bardzo gdzie się napić piwa. Korona miała wówczas kłopoty finansowe – to było nad długo przed zjawieniem się w klubie Krzysztofa Klickiego i KOLPORTERA. To był intensywny czas. Zdawałem w tym czasie maturę, jeździłem na olimpiady z historii i WOS-u, biegałem przełaje, wydałem tomik poezji, do którego się teraz nie przyznaję, przygotowywałem się do egzaminów na studia prawnicze. I przez to zaniedbałem treningi.. Odechciało mi się, w dodatku naderwałem więzadła lewego kolana. I to nie w meczu ligowym, a w sparingu z sąsiednią wioską, z Nieskórzowem. Kopnął mnie wieśniak zazdrosny o moją grę w znanym klubie. Od tego momentu co jakiś czas pojawiał się ktoś, kto próbował mnie kopać po nogach albo je podstawić. Dzięki tej kontuzji nauczyłem się bronić przed takimi wchujograjcami – kopię pierwszy.
Dostałem się na studia do Lublina i zrezygnowałem z Korony. Zwłaszcza, że nie byli w stanie pokryć kosztów rehabilitacji mojej nogi.
Musisz się zalogować, aby korzystać z mini-chatu.
Ostatnia kolejka 40 | |||
| |||
| |||
|