|
|||
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. My, jako administratorzy strony, nie ponosimy odpowiedzialności za treść opinii komentujących. Masz prawo komentować, wyrażać swoją opinię oraz dyskutować i nie zgadzać się z czyjąś opinią. Nie masz natomiast prawa używać wulgaryzmów oraz obrażać innych osób.
15. Ciąża urojona
Istnieje coś takiego jak ciąża urojona i chociaż zdarza się raczej kobietom, generalnie samicom, to chyba i mnie się przydarzyła. Kiedy Renia przytyła tylko 6,5 kilograma, ja przybrałem aż 17! To było dla mnie nie do uwierzenia! Ja, który uważałem się za sportowca nad sportowcami, nagle stałem się grubasem. Tej nadwagi nie było widać; rozłożyła się równolegle, ale jak oglądam zdjęcia z tego czasu, widać, że jestem mocno nalany na twarzy. Może nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że zbliżałem się wtedy do 30-tki i mój metabolizm zaczął zwalniać. A może po prostu od 2005 roku praktycznie nie trenowałem. Miałem bolesne zwapnienia ścięgien podeszwowych, ledwie mogłem normalnie chodzić, a co dopiero grać, były to skutki dawniejszych urazów. Renata zrzuciła swoją nadwagę w tydzień; Wiktor ważył 3,5 kg, także nie było czego zbytnio zrzucać. U mnie to zajęło kilka lat, nigdy nie wróciłem jednak do wagi sprzed ciąży. Inna sprawa, że może po prostu zmężniałem, bardziej się rozrosłem. Moja zwykła waga przy wzroście 175 cm wynosiła 70-72 kg, kiedy biegałem średnie dystanse w Lublinie, schodziła do 68, co i tak było za dużo, bazowałem jedynie na wytrzymałości.
Może wynikło to z faktu, że na trzy miesiące przed porodem zamieszkaliśmy u rodziców Reni i teściowa nas dokarmiała, Renata nie chciała jeść, żeby nie przytyć, i podsuwała mi wszystkie smakołyki. Może to dlatego, że podczas mieszkania u Renaty ciągle pisałem i czytałem, a mało wychodziłem z domu. Może tak bardzo utożsamiłem się z żoną, że to ja aż tyle przytyłem?
Powrót do gry w piłkę zacząłem od grania z kuzynami mojej żony na „orliku” , przychodzili tam pograć zawodnicy Wisły Puławy. Często grali tutaj juniorzy, tacy jak Chwiszczuk, który gra teraz w pierwszym składzie Wisły i zdobył już parę goli. Namawiali mnie na grę w Wiśle. Jakbym wtedy poszedł, grałbym teraz pewnie w II-lidze. Fajne były te mecze z 3 kuzynami mojej żony. Są w wieku 11-13 lat. Żadne tam ułomki. Jeden gra w piłkę nożną w Wiśle Puławy. Drugi - w siatkówkę. Trzeci trenuje piłkę ręczną. Zagraliśmy kiedyś 3 na 1, żeby były równe szanse. Wygrałem bez problemu. Czasem było trudniej, czasem łatwiej, od 2007 roku ogrywałem ich regularnie. Często doprowadzałem ich do rozpaczy moimi kiwkami. Żartowałem, że kiedy przegram z nimi po raz pierwszy, będzie to świadczyło, że się starzeję. Oni rośli, coraz trudniej mi się grało. Jeden (siatkarz) rozrósł się tak bardzo, że nie dało mu się już strzelić gola z połowy boiska. Drugi (piłkarz) naprawdę nauczył się grać w nogę i
trudno było go kiwnąć, a i sytuacje na pustą bramkę przestał marnować. Ten od ręcznej coraz łatwiej mnie doganiał. Byłem w dość dobrej formie, ale było coraz trudniej. W końcu, w 2010 roku przegrałem jedną bramką. Trochę niefortunnie, bo prowadziłem 9:8, miałem setkę na 10:8, ale trochę niefrasobliwie spudłowałem, a oni trafili dwukrotnie. Niby mógłbym się usprawiedliwiać, że było po deszczu, poślizgnąłem się na śliskiej nawierzchni orlika, ale cóż.
Wiele sukcesów odnosiłem właśnie dlatego, że potrafiłem atakować na kilku frontach jednocześnie, od dziecka się do tego przygotowywałem.
Musisz się zalogować, aby korzystać z mini-chatu.
Ostatnia kolejka 40 | |||
| |||
| |||
|